Jem co popadnie. Pocieszenia szukam w słodyczach. Nie ćwiczę. Chodzę z tłustymi włosami, niepomalowana (cóż, właściwie to nigdy się nie maluję, zostając w domu), taka jakaś ogólnie zapuszczona i zaniedbana. W niczym nie przypominam dziewczyn z Instagrama, promiennych i uśmiechniętych, które zdążą sobie ugotować, poćwiczyć i jeszcze lekką ręką zdać egzamin na 5 (swoją drogą mam ochotę założyć sobie Instagrama, ale tak bardzo nie umiem robić zdjęć). Serio? Ja z jękiem pochylam się nad notatkami i z jękiem się od nich odrywam, marząc tylko o tym, by umysł mógł wreszcie zaznać chwili wytchnienia. I za nic nie chce mi się ćwiczyć w przerwie od nauki. Za nic stać nad garami, by wymodzić sobie coś zdrowego.
Źródło: tumblr.com |
Wiem, że to rzekomo tylko i wyłącznie kwestia dobrej organizacji. Ale patrząc na stos notatek jakoś przestaję w to wierzyć. I uważam, że trzeba mieć w życiu pewne priorytety. Moim priorytetem na chwilę obecną jest uporanie się ze wszystkimi egzaminami jak najprędzej, tak, by nic nie zostało mi na wrzesień i abym mogła całe wakacje spędzić beztrosko, bez tej natarczywej myśli z tyłu głowy, że na wrzesień trzeba będzie się nauczyć, bo wtedy tak naprawdę nawet nie potrafię wypocząć.
Dlatego snuję się jak taki mały potworek, strasząc swoim wyglądem i wrzucając w siebie coraz więcej śmieci. I wczoraj, po takim małym obżarstwie, kiedy to wręcz namacalnie czułam, jak te wszystkie świństwa z chipsów i coli rozprzestrzeniają się po całym moim ciele, pomyślałam sobie, że przecież wcale nie muszę dodatkowo się dobijać. Że przecież nauka nie wyklucza wszystkiego innego i nie daje mi przyzwolenia na aż takie folgowanie sobie ze wszystkim. W końcu to tylko nauka, prawda? Z ćwiczeniami pewnie dalej będzie ciężko, ale mogę przynajmniej postarać się o to, by to, co jem, miało ręce i nogi. I nie sprowadzało się tylko i wyłącznie do tego, co nawinie mi się pod rękę.
Ponadto usycham od siedzenia w domu. Marzy mi się długi spacer w gorących promieniach słońca, marzy mi się wygrzanie w tym skwarze panującym za oknem. Oczywiście, jak na złość, kiedy wybrałam się na wtorkowy egzamin, mając przy okazji zamiar po drodze właśnie nieco się wygrzać, pogoda się załamała. Chmury, deszcze, deszcz, chmury. Wczoraj też było nieciekawie. Dziś w mojej głowie pojawiają się pierwsze, nieśmiałe myśli o rozpoczęciu nauki na kolejny egzamin i co? Na niebie coraz mniej chmur, a słoneczko świeci coraz śmielej. I jak tu się nie denerwować? Pewnie, mogłabym wyjść na spacer w czasie przerwy, ale ja jestem z tych, którzy po odklejeniu się od notatek tępo wpatrują się w sufit. Prawdopodobnie, a nawet nie tyle prawdopodobnie, co na pewno będę musiała zmienić to podejście, bo zginę marnie.
Dlatego tak bardzo nie lubię letniej sesji. Kiedy znajomi wrzucają zdjęcia z grilla, znad wody, a ja, zamiast rozkwitać jak wszystko wokół, gniję w domu. Jest jeszcze jednak druga strona medalu. Nie wysilam się przecież na darmo. Zdam jeden egzamin, drugi, trzeci i będę mogła odpocząć. Nacieszyć się słońcem. Wyżyć się na treningu. Dlatego warto czasem się pomęczyć i dać z siebie wszystko.
To także z powodu sesji tak mało mnie na blogu i u Was. Będziecie musieli mi wybaczyć, ale stan ten będzie utrzymywał się zapewne aż do końca czerwca, gdyż dopiero na początku lipca mam ostatni egzamin. Wrócę jednak ze zdwojoną siłą, gotowa do działania!
Ja też ostatnio mam problemy z dopilnowaniem odpowiedniej diety :(. Ale kiedy takie zapracowane i zaniedbane momenty miną, to często wyzwala się w nas silniejsza motywacja do zadbania o siebie :).
OdpowiedzUsuńWłaśnie już tak sobie myślę, że będę musiała się przyłożyć i nad sobą popracować, kiedy już będę miała sesję z głowy. Szkoda tylko, że rozwleczona jest ona na cały czerwiec, przez co mam wrażenie, że jej końca po prostu nie widać. Nie mogę już doczekać się wolnego :)
UsuńTo prawda w takich momentach nie jest łatwo :) ale jak się przetrwa to będzie tylko lepiej :) Trzymam kciuki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, trzeba jakoś przetrwać :) Będę musiała choć odrobinkę się zmobilizować i postarać, by moje przetrwanie nie wyglądało aż tak tragicznie ;)
UsuńWszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji :D Tez miałam dokładnie ten sam problem co Ty, ale jakoś udało mi się wszystko tak ogarnąć, żeby mieć czas ugotować, posprzątać, pouczyć się i poćwiczyć (ale i tak nie wyglądam jak modelki fitness :D )
OdpowiedzUsuńO, wielka, zdradź mi na to tajemnicę! :D Bo ja naprawdę nie ogarniam. Mam wrażenie, że jak już wyjdę z domu, to ludzie po prostu się mnie przestraszą. Chyba że jednak jakoś uda mi się doprowadzić do porządku jeszcze w czasie sesji.
UsuńHahaha :D Z sesją zawsze miałam tak, że najlepiej mi się uczyło w nocy, dlatego jeśli zaczynalam o 21, to w zasadzie jak 2, 3 noce przed egzaminem przeczytałam notatki, to mi wystarczylo :D taki dar :D A z organizacją wszystkiego po prostu robię listę, zawsze na pierwszym miejscu wpisując rzeczy, które MUSZĘ zrobić :D I gotuj na kilka dni, to zaoszczędza czas :D
UsuńNo i nie przejmuj się, każdy zawsze mówi, że po sesji będzie wyniszczony trudami nauki, ale jak przyjdzie co do czego, na pewno znajdziesz energię na zabawę po egzaminach :D
Ja z kolei nienawidzę uczyć się w nocy. Nie potrafię. Zdecydowanie wolę wtedy spać :D Dlatego nad notatkami siedzę w dzień, z utęsknieniem wyglądając za okno :D No ale nic, jeszcze tylko dwa egzaminy, także zdecydowanie bliżej niż dalej do końca sesji :)
UsuńNadrobiłam zaległości w postach! Wow, ależ Ty się fajnie rozwijasz :). Ośmielona, chyba też wrzucę swoje zdjęcia "metamorfozy", może ktoś inny zauważy, że coś drgnęło :).
OdpowiedzUsuńA co do jedzonka - wcale nie musi mieć rąk i nóg, w moim mniemaniu nawet lepiej, jak nie ma :D. Polecam marchewkę i orzeszki do pochrupania :)
Na szczęście wcale nie miałaś tak dużo do nadrabiania :) A co do metamorfozy, miło było przeczytać, że jednak coś się dzieje. Zmiany nie są spektakularne, ale jednak jakieś są :)
UsuńTak, w Twoim przypadku rzeczywiście lepiej, żeby ich nie miało ^^ A dzisiaj tak się nawpierdzielałam, że marchewka i orzeszki już nie pomogą...
Widzę, że ja się uaktywniłam, a Ty pewnie jeszcze walczysz z sesją :). Czekam na nowe wpisy :)
UsuńWalczę, walczę, ale jeszcze tylko jeden egzamin i powracam do aktywności :)
UsuńAjć no sesja rządzi się własnymi prawami, ja na szczęście mam to już za sobą, ale zdecydowanie ciastki do notatek są idealne ;) :P
OdpowiedzUsuńwww.easytobefit.pl
Niestety... Słodycze na stres to po prostu coś wspaniałego, staram jednak się z tym walczyć, żeby w czasie sesji nie zamienić się w kuleczkę ^^
UsuńU mnie też nie sprzyja, chudnę, chudnę, przychodzi sesja i stoję w miejscu z 74 kg...
OdpowiedzUsuńSesja to niedobre stworzenie. Bardzo niedobre. Całe szczęście, że już pomalutku zmierzam ku jej końcowi i niedługo będę mogła zadbać o siebie tak, jak należy :)
UsuńOj jak się cieszę, że już mam to za sobą :D Ale jak tak wspominam to miało to swoje uroki :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ma swoje uroki :) Tylko ta niedobra sesja... W sumie zawsze w jej czasie swoje pomarudzę, ponarzekam, porozpaczam, a później okazuje się, że wcale nie było tak źle :)
UsuńHaha… sesja cieszy się specjalnymi względami, przecież wiadomo, że cała czekolada jaką się wtedy zje to napęd dla mózgu i wcale, a wcale nie odkłada się w boczkach ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
W takim razie mój mózg potrzebuje bardzo, ale to bardzo dużo napędu ;)
UsuńOj bardzo dobrze pamiętam ten stan "odlotu umysłu" w trakcie sesji! ;) A swoją drogą miałam tak samo - jak przychodziła sesja to siedziałam i zakuwałam i nic innego się nie liczyło. Powodzenia! Trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńDlatego z ogromnym zniecierpliwieniem wypatruję końca sesji :) Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła odetchnąć :)
UsuńJak się cieszę, że mam juz to za sobą :) Chociaż pamiętam na 5 roku pisząc pracę magisterską i ucząc się do sesji fajnie było pójść sobie trochę pobiegać - świeże powietrze i wysiłek i mógz znów funkcjonował jak trzeba :)
OdpowiedzUsuńJa należę do tych osób, które w przerwie od nauki tępo wpatrują się w sufit i nagle cała przerwa przelatuje w przeciągu ułamka sekundy... Dlatego chciałabym to zmienić, małymi kroczkami być może się uda :)
UsuńWiele blogerek przez to przechodzi teraz. Może warto wyjść na jakiś spacer i odpocząć chwilę? W końcu takie ślęczenie nad książkami cały dzień też do wydajnych nie należy.
OdpowiedzUsuńAkurat obecna pogoda w mojej okolicy nie sprzyja spacerom, można zostać doszczętnie zmoczonym w każdej chwili. Ale zostały mi do pokonania jeszcze tylko dwa egzaminy, więc niedługo należycie odpocznę :)
UsuńZapomniałam Ci odpisać :( Kiedyś pytałaś o jantar gdzie kupiłam. U nas jest taka drogeria Cosmedica i tam były :)
OdpowiedzUsuńOoo dziękuję za odpowiedź :) Kiedyś sama się za nim rozglądałam i nie potrafiłam znaleźć, dlatego postawiłam na wcierkę Joanna Rzepa. Póki wcierałam regularnie, efekty widziałam, ale systematyczność niestety nie jest moją mocną stroną ^^
UsuńOj ja też nie llubię letniej sesji. Ale na szczęście mam ją już prawie za sobą :)
OdpowiedzUsuńMi został jeszcze jeden egzamin, mam nadzieję, że po jego napisaniu wreszcie stanę się bardziej aktywna na blogu :)
UsuńSesja nie sprzyja życiu :D ale też robię tak jak Ty, tyram ile się da, ale potem mam wolne :P w zasadzie to w zeszłym tygodniu po poniedziałku już były luzy, w nadchodzącym i ostatni kolos także powoli zaczynam odpoczywać, wracać do ćwiczeń i fitowania :) i jak wszyscy się męczą teraz z nie wiadomo czym albo mają wrzesień to ja już siedzę na luzie i odpoczywam :D Także życzę, żebyś skończyła na tym piątku i miała już wakacje <3 trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję ;) Na szczęście już wszystko pozdawane, został mi tylko jutrzejszy egzamin i upragnione wakacje. Już nie mogę się doczekać, kiedy przestanę być potworkiem, w którego zamieniłam się w czasie sesji!
UsuńOj zgadzam się, bycie fit także nie sprawdza się przy sprawdzianach szkolnych i projektach :)
OdpowiedzUsuńSesja to w ogóle życiu nie sprzyja :( Chociaż mi mała przerwa na ćwiczenia zawsze pomaga w odstresowaniu ;)
OdpowiedzUsuń