Nie przepadam za mięsem. Nie wynika to z jakiejś skomplikowanej ideologii, nic z tych rzeczy, po prostu nigdy nie byłam stuprocentowym mięsożercą i nigdy nie będę, właściwie mogłabym doskonale obejść się bez mięsa, aczkolwiek jak już wspomniałam, nie jest to podyktowane moimi przekonaniami, a raczej kulinarnymi upodobaniami. Powinnam więc zatem napisać, że nie tyle co nie przepadam za mięsem, a nie lubię mięs tłustych czy żylastych. Jestem takim zdechlakiem, jak to nazwał mnie pewien kucharz w jednym z lokali, że wzdrygam się na samą myśl o tym, że mogłabym podczas jedzenia natrafić na jakiś tłuszcz, jakąś żyłkę, a nie daj Boże chrząstkę czy kostkę. Nienawidzę tego uczucia specyficznej gumowatości pod zębami, po prostu automatycznie robi mi się niedobrze. Niektórzy z Was zapewne nie wiedzą, o co mi chodzi i zastanawiają się, o czym też ta Jaspis pisze? Lecz właśnie tak sprawy się mają i jestem tym nieszczęsnym zdechlakiem, który mięso zje, ale tylko to absolutnie chude i sprawdzone, by przypadkiem gdzieś po drodze nie natrafić na jakąś żyłkę czy inną, niechcianą niespodziankę.
Źródło: google.com - grafika |
Dlaczego tak obszernie piszę o mięsie? Ponieważ jest to najlepsze źródło białka zwierzęcego, cennych aminokwasów, których nasz organizm sam nie potrafi wytworzyć, a które z kolei biorą udział w syntezie białek, które są budulcem naszych mięśni. Nic więc dziwnego w tym, że dla osoby ćwiczącej i dbającej nie tylko o sylwetkę, ale także o zdrowie, dostarczenie organizmowi odpowiedniej ilości białka jest bardzo ważne.
Ja mam z tym problem. Wklepując to, co zjadłam w ciągu dnia w odpowiednie kalkulatory widzę, jak bardzo mało białka na co dzień spożywam, co z kolei przekłada się na zdecydowanie zbyt dużą ilość zjadanych węglowodanów, bo przecież jakoś trzeba wypełnić dzienne zapotrzebowanie kaloryczne i po prostu nie chodzić głodnym.
Źródło: google.com - grafika |
Abyście nie mieli żadnych wątpliwości, już teraz zaznaczę, że nie mam rozpisanej diety, według której powinnam spełniać określone założenia i każdego dnia dostarczać organizmowi ściśle ustalone ilości makroskładników. Staram się głównie zdrowo odżywiać i pracować nad moją dietą, ponieważ wiem, że stanowi ona 70% sukcesu i jeśli pewnych rzeczy w niej nie zmienię, będę mogła ćwiczyć do upadłego, a efektów i tak nie zobaczę. To dlatego zainteresowałam się tematem białka. Nie zagłębiając się w procesy przebiegające w naszym organizmie, tłumaczę sobie w najprostszy z możliwych sposobów, że białko to energia i siła. A wiadomo, że na treningu chciałabym mieć mnóstwo siły i energii ;) Stąd chcę popracować nad moją dietą i zacząć spożywać więcej białka, zmieniając proporcje na jego korzyść, ponieważ, przykładowo, w ciągu dnia potrafiłam zjeść 1870 kcal, z czego tylko 11,5 % stanowiło białko, a aż 61,9 % pochodziło od węglowodanów. Sami widzicie, że nie najlepiej to wygląda. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z makroskładników jest ważny, jednak tego nieszczęsnego białka jest zdecydowanie za mało, a proporcje pomiędzy makroskładnikami są bardzo zachwiane. Trzeba też pamiętać o tym, że w zależności od założonych celów sportowcy manipulują rozkładem makroskładników w diecie na przeróżne sposoby i tylu ilu jest specjalistów, tyle też jest teorii na ten temat, ja jednak postanowiłam kierować się zasadą, że powinno przyjmować się 2 g białka na kilogram masy ciała. Po szybkim przeliczeniu otrzymuję, że powinnam zjadać 112 gramów białka dziennie. Wspomniane 11,5 % równało się 53,5 gramom białka. Czy teraz widzicie, w czym rzecz?
Źródło: google.com - grafika |
Biorąc pod uwagę wszystko co, napisałam powyżej, postanowiłam rozejrzeć się za alternatywnymi źródłami białka zwierzęcego i roślinnego, gdyż nie codziennie mam ochotę na kurczaka bądź inne mięso i często zdarzają się dni, w których go po prostu nie jem, a mimo to chciałabym utrzymać zjadaną ilość białka na przyzwoitym poziomie. Byłam przekonana, że owe alternatywne źródła białka, po zrobionych przeze mnie poszukiwaniach i na podstawie zebranych informacji, przedstawię Wam jeszcze w tym poście, lecz już teraz widzę, że jest on za długi. Mi samej nie chciałoby się czytać tego wszystkiego na raz, a co dopiero Wam ;) Podzielę więc ten post na dwie części, tą traktując jako wstęp, a w kolejnej już zabiorę się za konkrety. Zapewne część z Was doskonale orientuje się w temacie i wie, co oprócz słynnych stejków może być dobrym źródłem białka i chętnie skorzystam z Waszych rad, lecz oprócz tego mam jeszcze ochotę sama dla siebie zebrać te informacje do kupy w drugiej części posta, gdzie zapewne dużo będzie o nabiale, rybach, czy roślinach strączkowych.
Co się tyczy spraw bardziej przyziemnych i organizacyjnych, z czeluści szafki wyjmę czysty zeszyt, w którym będę zapisywać, co zjadłam danego dnia i już skrupulatnie oraz systematycznie wklepywać wszystko w kalkulator. Rozważam też zakup wagi kuchennej. Słyszałam, że nie są drogie, a takie urządzonko zawsze się przyda. Może możecie mi jakąś polecić? Do tej pory mierzyłam wszystko na oko, co momentami było dla mnie uciążliwe.
Tymczasem już kończę, zastanawiając się, czy ktoś z Was może też jest takim zdechlakiem jak ja i zapraszam na kolejną część posta, która powinna pojawić się na dniach.
Ooo to czekam na jakieś alternatywy, bo kura faktycznie może się znudzić :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na dniach ten post się pojawi, w końcu muszę zrobić te poszukiwania sama dla siebie :) I chyba muszę nauczyć się krócej pisać, bo jak tak dalej pójdzie, to będą mi tutaj wychodzić prawdzie elaboraty...^^
UsuńHaha mam ten sam problem, jak wkręcę się w temat to posty wychodzą na 2 strony :P
UsuńŻeby te sprawozdania tak same się pisały...;p
UsuńHaha dokładnie, chociaż jak ostatnio miałam wenę to też machnęłam dwie strony na luzie :D
UsuńMasakra, jak Ty mi posłodziłaś :P Power jumping na pewno będzie super, ja oglądałam na internecie filmiki i jestem pewna, że będzie spoko :D a to w jakim mieście ten klub? Bo wiem, ze jeszcze nie dawno to praktycznie nigdzie tego nie było :)
Co do avatara to bodajże 120x120 pixeli one są, mega malutkie generalnie
Ja też nie przepadam za żylastym i tłustym mięsem, ale zdecydowanie jestem TOTALNYM MIĘSOLUBEM. :) Ale czasem mam wrażenie, że tego mięsa jem aż nadto, więc z niecierpliwością czekam na kolejny post, co by się trochę dowiedzieć o alternatywach dla mojego mięsnego menu :)
OdpowiedzUsuńWidzę zatem, że mogłabym się od Ciebie uczyć, jak jeść wystarczającą ilość mięsa ^^ Mam nadzieję, że uda mi się nad tym popracować i zwiększę ilość nie tylko spożywanego mięsa, co białka jako takiego :)
UsuńŚrednio przepadam za mięsem i na codzień spokojnie mogła bym się obejść bez niego, ale są takie dni, że mój organizm wręcz domaga się mięsa :P
OdpowiedzUsuńMimo wszystko chętnie poczytam o zamiennikach
Kiedy zaczęłam chodzić na crossfit miałam właśnie tak, że nagle naszła mnie straszna ochota na mięso :D Dlatego teraz staram się jako tako pilnować, ile go jem. Muszę jednak lepiej zorientować się w dobrych zamiennikach, gdyż mimo wszystko jakoś nie potrafiłabym jeść mięsa codziennie.
UsuńMało kto wie, że w przeciętnym 'obiadowym' kotlecie z piersi kurczaka znajduje się po 1. dzienne zapotrzebowanie na białko 'zwykłego' człowieka i po 2. tyle samo białka, co w najzwyklejszym jogurcie czy serku wiejskim:) Fajny wpis! :)
OdpowiedzUsuńO, no proszę :) Więc przynajmniej w te dni, kiedy na obiad są kotlety, dostarczam sobie tyle białka, ile powinnam ;) Niemniej jakoś nie mam codziennie ochoty na mięso i stąd mój pomysł, by lepiej rozeznać się w kompletnie innych źródłach białka.
UsuńSerku wiejskim to się zgodzę, ale w jogurcie niekoniecznie :D poza tym warto podawać gramaturę, a zapotrzebowanie na białko 'zwykłego' człowieka może naprawdę diametralnie się różnić w zależności od wagi :)
UsuńChocoMonster, chodziło mi o przeciętnego polaka :) zalezy oczywiście od jogurtu i jego jakości, ja miałam na myśli jogurt naturalny.
Usuń100 gram kurczaka to 28 gram białka, 100 g jogurtu naturalnego w zależności od jakości to 3,5 do 5 gram białka, więc różnica jest diametralna :D A jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na białko, to mając 160 cm wzrostu i ważąc 51 kg mam zapotrzebowanie na 60 gram dziennie, obliczone neutralnie przez program dla osoby odżywiającej się normalnie, czyli co najmniej 200 gram kurczaka, a to już jest sporo :D na masie jem 75-100 gram białka i przypuszczam, że tyle musi 'wchłonąć' postawny chłop, a wierz mi, że to już jest porządna ilość kurczaka dziennie :D
UsuńWidzę, że po raz pierwszy pod moim postem wynikła żywa dyskusja :D Bardzo mnie to cieszy :D
UsuńPomijając temat samego kurczaka, a marudząc jeszcze o jogurtach, na blogu Maggie z I love how it feels całkiem niedawno pojawił się post, w którym były zestawione właśnie jogurty i porównane ich zawartości białka. Oczywiście do kurczaka i innych mięs się one nie umywają, ale dobrze wiedzieć, który w razie czego wybrać. Podrzuciłabym Wam link, ale blogspot coś szaleje i nie chce ze mną współpracować :/
Akura nie mam problemu z mięsami czy rybami. Uwielbiam te gotowane na parze więc białka nigdy dość. :)
OdpowiedzUsuńA słyszałaś o czymś takim jak tygodniowym spożyciu jajek? Podobno w tygodniu max 6.
Ostatnio czytałam o tym w gazecie. Ale wydaje mi się to niedorzeczne... Chociaż moze w tych żółtkach coś być. Bo samo białko można jeść bez ograniczeń zaś żółtko w pełni ścięte tylko 6 sztuk w tyg. Wiesz coś może o tym więcej?
Ps obserwuje
Zapraszam.
befitandsexystudentlife.blogspot.com
Och, ryby to dla mnie w ogóle tak jakby "inna kategoria" i dlatego nie wspominałam o nich w tym poście, planuję za to poruszyć ich temat już w kolejnej części.
UsuńJeśli chodzi o jajka, coś w związku z tym obiło mi się o uszy. Ten limit rzekomo jest zalecany przez zawarte w żółtkach tłuszcze i składniki, które podwyższają tak zwany zły cholesterol. Osoby czynnie zajmujące się sportem, mające dokładnie rozpisaną dietę eliminują żółtka właśnie ze względu na wysoką zawartość tłuszczu, który pozyskują też z innych źródeł i nie chcą bądź po prostu nie mogą przekroczyć jego dziennego zapotrzebowania. Niemniej to tylko zasłyszane przeze mnie informacje, więc jeśli chciałabyś dowiedzieć się czegoś więcej w tym temacie, polecam rozejrzeć się za jakimiś artykułami lub sprawdzonymi źródłami tego typu informacji.
Dziękuję bardzo za dodanie do obserwowanych, za momencik do Ciebie wpadnę :)
Mnie też brzydzą i odrzucają wszelkie "niedoskonałości" mięsa fu.... Ale rybki uwielbiam jeść :) czekam na drugą część :)
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę! Ryby też lubię, celowo nie wspominałam o tym w tej części posta, aby zrobić to w kolejnej :)
UsuńJa jem mięso od czasu do czasu tylko ;)
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja teraz :) Zamierzam jednak nad tym popracować :) Może nie tyle nad ilością spożywanego mięsa, co raczej białka jako takiego.
UsuńJestem miesożercą, ale chętnie poczytam o alternatywach. W końcu, warto urozmaicić sobie jadłospis :)
OdpowiedzUsuńAmarantus polecam ;)
OdpowiedzUsuńAmarantus? Nazwa oczywiście obiła mi się o uszy, ale nijak nie skojarzyłabym go ze źródłami białka. Będę musiała nieco więcej poczytać w tym temacie :)
UsuńKura, indyk, ryby jest tyle możliwości :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny szczegółowy artykuł
OdpowiedzUsuńdobre wskazówki
OdpowiedzUsuńDużo z nas pewnie nie wie, czy dostarcza swojemu organizmowi odpowiednią ilość białka. A to bardzo ważne. Dieta powinna być odpowiednio zbilansowana, żeby niczego nie brakowało. Nie tylko ilość, ale też jakość spożywanych produktów na znaczenie.
OdpowiedzUsuń