Nim napiszę Wam o alternatywnych źródłach białka, nim podzielę się moimi wymiarami i zdjęciami sylwetki, muszę się wyżalić. Mam problem. Słodki problem. Jak łatwo możecie się domyślić, chodzi tutaj o słodycze wszelakiej maści. Ciasta i ciasteczka. Batoniki i czekolady. Cukierki. Wszystko, byle tylko było słodkie.
Źródło: google.com - grafika |
Czasem zastanawiam się, czy to jednak nie podchodzi już pod małe uzależnienie. Momentami wydaje mi się, że mogłabym żyć na samej czekoladzie. Mam też takie dni, w których nie potrafię odkleić się od magicznej szuflady w moim domu, w której schowane są słodkości. Pewnie, mogłabym to wszystko wyrzucić, żeby nie kusiło, ale wciąż mieszkam z rodzicami i oni jednak lubią od czasu do czasu, do kawy, zjeść coś dobrego. Potrafię najeść się czymś słodkim, a później ledwo co tknąć obiad. Po słodycze sięgam z nudów. Na poprawę humoru po długim dniu. Sięgam, bo lubię. Bo słodkie jest przecież takie dobre!
Robię sobie od czasu do czasu 30-dniowe wyzwanie, podczas którego nie jem słodyczy. I jestem w stanie wytrzymać. Na początku jest ciut ciężko, pociąg do słodkiego jest, ale później to mija. Problem pojawia się wtedy, kiedy wyzwanie się kończy. Co robię? Oczywiście, w nagrodę, sięgam sobie czy to po kawałek ciasta, czy kilka kostek czekolady. I później nie potrafię od słodyczy się odkleić. Wsuwam je jak głupia, jakby chcąc nadrobić cały ten stracony czas bez słodkiego, jakby bez słodkiego nie dało się żyć. Tym oto sposobem wpadam w błędne koło.
I co z tego, że później ubolewam nad moim wzdętym brzuchem, który po wspomnianym wyzwaniu potrafi wyglądać tak cudownie, że nie jestem w stanie oderwać od niego wzroku. Co z tego, że obiecywałam sobie coś zupełnie innego i mam wyrzuty sumienia. Co z tego, że mogę ćwiczyć do upadłego, a efektów nie będzie, bo przez ten słodki problem moja dieta leży i kwiczy. Co z tego, skoro słodkie jest takie pyszne, takie wspaniałe, och i ach!
Nie wiem już, jak mam sobie z tym poradzić. Wydaje mi się, że jeśli tylko bym się zawzięła, potrafiłabym te słodycze ograniczyć. Ograniczyć, nie całkowicie z nich zrezygnować, bo na ten moment wydaje mi się to po prostu niemożliwe. Zastosować metodę małych kroczków, przykładowo, sięgać po coś słodkiego jedynie raz w tygodniu. Odnoszę wrażenie, że jeśli podzielę się tym z Wami, tutaj na blogu, łatwiej będzie mi podjąć jakieś konkretne kroki. W końcu nie mogę zawieść moich czytelników ;)
Ale co w związku z Wielkanocą? Cholera, nie dalej, jak dzisiaj rano byłam w piekarni po kilka ciast (ani ja, ani moja mama piec nie potrafimy, więc kupne ciasto jest u nas na porządku dziennym), które tak smakowicie wyglądają. Zdążyłam już dziś wsunąć dwa kawałki serniczka. Posta jak ta lala, prawda? To jest aż śmieszne. ja naprawdę nie potrafię się pohamować. Ale koniec tej bezładnej paplaniny. Wielkanoc, nie Wielkanoc, nad słodkim problemem muszę zapanować. Limit słodkości na ten tydzień został oficjalnie wyczerpany.
Zaglądajcie do ramki w prawej kolumnie i kibicujcie z całych sił. A może macie jakieś sprawdzone patenty na to, jak poradzić sobie ze zbyt częstym jedzeniem słodyczy? Jakieś wypróbowane sposoby? Będę wdzięczna absolutnie za każdą radę, bo jak widać, moja silna wola jest póki co bardzo, ale to bardzo słaba.
Mam podobny problem niestety :( może poproś rodziców, żeby chowali w innych miejscach, żebyś nie wiedziała i nie kusiło :)
OdpowiedzUsuńTy masz tak samo?! Ty?! Z taką figurą?! Oj, ktoś tu chyba jest kłamczuszkiem :P
UsuńJak schowają w innym miejscu, ja, znając życie i tak zacznę słodkości szukać i znajdę... :D Aczkolwiek zawsze to jakaś opcja. Niemniej i tak największą rolę musi tutaj odebrać moja silna wola, która po prostu musi wreszcie stać się silną jak to z samej nazwy wynika.
Haha wierz mi, że mam :D mój chłopak zawsze mnie szantażuje, że zrobi mi zdjęcie jak wpieprzam i wrzuci na bloga ;d na powitanie na przykład kupił mi czekoladki i dziś już nie wytrzymałam, zjadłam połowę :P ale nie ma co, treningi siłowe znacznie wpływają na mój wygląd i mam wrażenie, że palą tłuszcz lepiej niż cardio
UsuńHahaha :D Mój chłopak zachowuje się podobnie :D Zawsze mówi mi, że mam nie wpieprzać słodyczy, bo fani na blogu będą zawiedzeni :D To się nam gagatki trafiły ;)
UsuńOstatnio wmówiłam mu, że od lodów i tiramisu, ktore zjadłam w nocy urosły mi cycki, od razu z rana proponował lody i tiramisu do kawy :D
UsuńJa mam ten sam problem, a zajączek przyszedł bardzo obfity i obecnie mam dwie torby słodyczy i to tych, które uwielbiam.. Jak tu walczyć -.-
OdpowiedzUsuńWłaśnie, zajączek. Też mnie będzie kusił, ale powiedziałam sobie, że w tym tygodniu koniec ze słodyczami i mam zamiar tego postanowienia dotrzymać. W poniedziałek przyjadą goście, więc to pewnie wtedy skuszę się na kawałek ciasta ;)
UsuńJa też cały czas walczę z apetytem na słodycze.
OdpowiedzUsuńwww.kaskawsieci.pl
To już chyba taka nasza kobieca przypadłość, że ciągnie nas do słodkości ;)
UsuńJa też mam ten problem. Wiesz myślę, że jestem uzależniona. Kiedyś pisałam nawet o tym jak to u mnie wygląda. Jadłam do "porzygu" i nie potrafiłam przestać. Musisz znaleźć motywację, wyznaczyć sobie limit. Jak u mnie 4 ciastka lub 4 cukierki. Ale 4 i koniec
OdpowiedzUsuńDzisiaj miałam taki kryzysowy dzień, mimo że teoretycznie w tym tygodniu powiedziałam sobie, że słodyczy dość... A tu najpierw wpadło ciasto, później kilka kostek czekolady... A do końca dnia jeszcze trochę godzin zostało.
UsuńTak sobie jednak myślę, że chyba najwyższy czas przestać marudzić, przestać narzekać, tylko po prostu raz a dobrze wziąć się za siebie, jasno określić swoje cele i działać! :) Ach, gdyby to tylko było takie proste ;)
Ja po prostu słodyczy nie kupuję i problemu nie ma. Gorzej jak przyjadę do domu, tak jak np. teraz na święta. A tu wszędzie ciastka, czekoladki, ciasta... Nadrobiłam już chyba całe 3 miesiące... od poprzednich świąt xD
OdpowiedzUsuńSzczęściara :D Gdybym mieszkała sama, też zapewne wykorzystałabym tą sztuczkę i słodyczy nie kupowała, ale w obecnym "układzie" nie mogę odmówić rodzicom tej przyjemności. Szkoda, że sobie też nie potrafię jej odmówić -.-
UsuńOj tam, takie nadrobienie raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzi ;) Byle nie praktykować tego codziennie, jak ja obecnie ;)
Kibicuję Ci z całych sił i trzymam mocno kciuki ! :) Mam niestety ten sam problem...A w te święta to pojechałam po bandzie :P Nawet nie chcę myśleć ile kalorii pod postacią mazurka, sernika, babki czy zajączków czekoladowych pochłonęłam. Zdecydowanie dużo. Ale nie jestem na siebie zła, bo pozwoliłam sobie na to z premedytacją. Po Świętach z powrotem wracam do zdrowej diety, treningów nie zaniedbałam także jest ok. A wracając do słodkości: jesteśmy tylko ludźmi, a świat bez słodyczy byłby taki smutny. :D Tak czy inaczej, trzymam kciuki! :) Ty również trzymaj za mnie ;)
OdpowiedzUsuńwww.fit-life-and-zumba.blogspot.com
Dziękuję i na pewno będę trzymać za Ciebie kciuki :) Ja niestety nad tym moim małym, słodkim uzależnieniem jakoś nie potrafię zapanować. Mam jednak nadzieję, że wreszcie znajdę odpowiednio dużo motywacji i siły może nie po to, żeby całkowicie zrezygnować ze słodyczy, ale żeby mocno je ograniczyć.
UsuńKurcze, ja to jednak mam szczęście - nie mogę zjeść za dużo słodkiego, bo mi niedobrze :D Trzymam kciuki, powodzenia!
OdpowiedzUsuńTak bardzo, bardzo, bardzo Ci zazdroszczę!!! Gdybym miała podobnie, mój brzuch już dawno wyglądałby jak marzenie :D
UsuńJa nie mam aż takiego problemu ze słodyczami, chociaż zdarzają się dni, ze mnie ciągnię. U mnie gorzej jest z chipsami itp. Ale planuję maj bez słodyczy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
Do słonych przekąsek zdecydowanie mniej mnie ciągnie, ale i na nie mam czasem ochotę. Tyle pokus, z którymi trzeba walczyć! ;)
UsuńSłońce będziemy się wspierać :) Ja też jestem słodyczowym potworem i tez sobie narzucam rygor :) Trzymajmy się razem, a damy radę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: fochzprzytupem.blogspot.com :)
Dziękuję za wsparcie :) Chyba przydałby mi się ktoś, kto stałby nade mną i bił po łapkach za każdym razem, kiedy chcę sięgnąć po coś słodkiego :D Cóż, póki co ja sama dla siebie muszę być tym kimś ;)
UsuńTrzymam kciuki za Twoją walkę ze słodyczami!! :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj bardzo, ale to bardzo mocno, tylko wtedy pomoże! ;)
Usuńja jak jem śniadanie, obiad i kolacje dostatecznie duże (w sensie najadam się) to w ciągu dnia nie pamiętam o słodyczach. Kiedyś potrafiłam zjadać trzy TYLKO kostki czekolady jednego dnia (więc czekolada wystarczała mi na 6 dni), bo jadłam tylko żeby poczuć jej smak :P a teraz jak zjem słabe śniadanie to praktycznie od razu sięgam po łakocie... trzymam za Ciebie mocno kciuki
OdpowiedzUsuńW sumie coś w tym jest. Chociaż ja nawet kiedy jestem najedzona potrafię wcisnąć w siebie coś słodkiego. Jak to mówię, na słodkie zawsze znajdę miejsce. Zatem pilnowanie, by nie chodzić głodnym na pewno pomaga, jednak w moim przypadku nie byłaby to aż tak rewelacyjna metoda ;) Muszę po prostu wyćwiczyć moją silną wolę i pamiętać o tym, jak wspaniale może wyglądać mój brzuch, kiedy nie jem słodyczy :)
UsuńWarto też znaleźć sobie coś do roboty (jak jest się zajętym i najedzonym to nie myśli się o słodkościach ) :P
UsuńJa nie mam podejrzeń, ja mam pewnośc, że jestem uzalezniona od słodyczy, dlatego musze WALCZYĆ , bo nie przychodzi mi to łatwo ;)
OdpowiedzUsuńOj mi też to łatwo nie przychodzi... Właśnie zjadłam obiad i już zaczęłam rozglądać się za czymś słodkim, ale ostatecznie zamknęłam się w moim pokoju, gdzie na wierzchu nie leży żadne ciasto ani cukierki ^^
UsuńŚwietny pomysł z tą ramką ;) Nie poddawaj się ;) Blog potrafi nieźle motywować, mam nadzieję, że ta tabelka zdziała motywacyjne cuda! :)
OdpowiedzUsuńTo racja, że blog potrafi nieźle motywować. W końcu nie mogę pozwolić na to, żeby w tej tabelce cały czas widniało smętne zero :D
UsuńJestem czekoholiczką, no trudno muszę iść na odwyk :)
OdpowiedzUsuń