Marna ze mnie FIT blogerka + centymetr w ruch – grudzień

Na początku października pisałam o moich planach na najbliższe miesiące, by już pod koniec tego samego miesiąca stwierdzić, że ostatni semestr studiów nie sprzyja byciu FIT. Planowałam oczywiście, by mimo ciężkiego semestru utrzymać formę i regularnie uczęszczać na treningi. Życie jednak bardzo szybko zweryfikowało moje plany i okazało się, że zorganizowanie się ze wszystkim tak, by mieć czas na treningi, naukę oraz życie prywatne jako takie nie jest dla mnie wcale takie proste. Jak łatwo możecie domyślić się na podstawie moich słów oraz tytułu tego posta, nie wszystko potoczyło się po mojej myśli. Niestety, moja forma z początku października, kiedy to całe wakacje regularnie trenowałam, odeszła w niepamięć. 

Aż wstyd się przyznać, kiedy ostatni raz byłam na CrossFicie, ale się Wam przyznam. 11 listopada. Od tego czasu raz zdecydowałam się na szybki trening w domu. Teraz już pewnie nie dziwicie mi się, że stwierdzam, iż marna ze mnie FIT blogerka? Zdecydowanie nie jestem dobra w organizacji. W poukładaniu oraz rozplanowaniu sobie wszystkiego tak, by mieć czas zarówno na treningi jak i obowiązki. Bardzo chcę nad tym popracować, ponieważ ile razy może powtarzać się taka sytuacja, że kiedy tylko mam więcej na głowie, rzucam niemalże wszystko, co jest związane z byciem FIT? Później zaś załamuję ręce, widząc niekorzystne zmiany dotykające moje ciało.

Wszystko wskazuje na to, że uczelnia stanie się teraz mniej zajmującą częścią mojego życia. Sesja już praktycznie za mną, zostały mi tylko przedmioty, na których zaliczenie przyznawane jest na podstawie obecności. Jeśli chodzi o sam projekt inżynierski, muszę napisać jeszcze ostatni rozdział, krótkie podsumowanie i równie krótki wstęp – podczas wczorajszej rozmowy z promotorem powiedziałam, że chciałabym wysłać mu to wszystko do wtorku i tak też zamierzam zrobić, by jak najszybciej mieć pisanie z głowy i ewentualnie skupić się jedynie na drobnych poprawkach. Oznacza to również, że teraz będę mieć więcej czasu, by wrócić do aktywności fizycznej. 

Dziś wybieram się na CrossFit i cała z tego powodu drżę. Wiem, że po tak długiej przerwie będzie mi cholernie ciężko i jednocześnie cieszę się, że wreszcie będę mogła choć odrobinę się rozruszać. O nie, nie zamierzam dziś szaleć, gdyż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że moja siła od początku października (kiedy to zaczęły się nieregularne treningi, a ostatecznie nastąpił ich całkowity brak) poleciała na łeb, na szyję. Pewnie będę miała problem z 10 kg kettlem, kiedy na spokojnie ćwiczyłam już z 12 kg. Tak jak jednak wspomniałam, chcę powoli i na spokojnie znowu wdrożyć się w treningi, dać czas rozleniwionemu organizmowi na nowo przyzwyczaić się do wysiłku. 

Z okazji powrotu do aktywności fizycznej oraz chęci doprowadzenia się do porządku, postanowiłam sięgnąć po centymetr krawiecki, co ostatni raz robiłam we wrześniu. Muszę przyznać, że owijałam się tą różową tasiemką pełna obaw, jednak wyniki pozytywnie mnie zaskoczyły. Zobaczcie sami: 


Byłam święcie przekonana, że przytyłam. przecież nawet widzę po moim brzuchu, że zdążyło zgromadzić się na nim nieco więcej tłuszczyku! A tutaj proszę, centymetr mówi sam za siebie – moje wymiary praktycznie się nie zmieniły, nie licząc dwóch wierszy tabeli. Przechodząc do rzeczy, wbrew pozorom nie jestem do końca zadowolona ze spadku wagi. Wydaje mi się, że to po prostu moje mięśnie "sflaczały", o czym świadczy chociażby mniejszy niż we wrześniu obwód bicepsa. Waga właśnie we wrześniu przestała być dla mnie wyznacznikiem sukcesu, ale kto by pomyślał, że będę niezadowolona z jej spadku? Cóż, sama kiedyś o to siebie nie podejrzewałam ;)

Bądź co bądź, nie jest tak źle, jak się spodziewałam, że będzie. Myślę, że brak ćwiczeń poniekąd kompensowało niejedzenie przeze mnie słodyczy i to dlatego moje wymiary z września ocalały. Teraz zastanawiam się, jak by one wyglądały, gdybym nie jedząc słodyczy, ćwiczyła z tą samą intensywnością, co w wakacje. Pewnie gdzieniegdzie nieco by spadło, prawda? Szczególnie marzy mi się, by w pasie zejść poniżej 80 cm. Teraz mogę tylko cieszyć się, że przez te miesiące kiepskiej aktywności nie dołożyłam sobie dodatkowej roboty w postaci centymetrów ;) 

Obecnie zamierzam pomału wrócić na właściwy tor. I to nie tylko o treningi tutaj chodzi, ale również o blogowanie. Miałam duży problem z tym, by być na bieżąco z tym, co akurat dzieje się u Was i mam nadzieję stopniowo nadrobić wszelkie zaległości i zdecydowanie częściej pojawiać się na Waszych blogach. Spodziewajcie się mnie w przerwach od pisania inżynierki ;)

28 komentarzy:

  1. Ja też uważam,że Twoje postanowienie związane z eliminacją słodyczy miało pozytywny wpływ na utrzymanie wymiarów :) Wracaj, na pewno nie tylko ja czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdybym zajadała się słodyczami jak dawniej, to dziś mocno zastanawiałabym się nad tym, czy dodać do posta tabelkę z wymiarami... ^^ W końcu w czerwcu, w czasie letniej sesji nieco mi tych centymetrów przybyło, a wtedy ćwiczyłam rzadziej jedynie jakieś 3 tygodnie. Teraz nieregularnie trenuję właściwie od października... Więc aż nie chcę myśleć, co by było, gdybym nie odstawiła słodyczy!
      Wracam, wracam, bardzo stęskniłam się za blogowaniem, co chociażby widać po tym, że w tej odpowiedzi na Twój komentarz trajkoczę jak najęta ^^ Co prawda nadrabianie zaległości pewnie zajmie mi nieco czasu, ale będzie to przyjemnie spędzony czas :)

      Usuń
  2. Najważniejsze zaliczone więc teraz to tylko z górki 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zdecydowanie i myśl ta bardzo dodaje mi otuchy :) Już się tak nie stresuję, nie przejmuje, wręcz na nowo łapię oddech i jestem o wszystko spokojna :)

      Usuń
  3. Pozostaje tylko życzyć wytrwałości i dużo pozytywnej energii do ćwiczeń :) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ja nie dziękuję, żeby przypadkiem nie zapeszyć :) Ale trening dzisiaj był, więc pomału, do przodu :)

      Usuń
  4. Zazdroszczę! Ja tu się męczę skacząc i machając hantlami, a waga stoi albo jeszcze gorzej - rośnie :) Z drugiej strony wysiłek umysłowy też spala kalorii, może muszę cześciej myśleć? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, Niemodelko, rozłożyłaś mnie na łopatki :D Myślę, że mimo wszystko u mnie najbardziej podziałało niejedzenie słodyczy ;) Aż się boję, co by było, gdybym jadła je w takich ilościach, jak dotychczas.

      Usuń
  5. Dla mnie oprócz centymetra ultra ważne są zdjęcia. Po czasie człowiek przekonuje się, że naprawdę warto je robić. ;)
    Czasem każdy potrzebuje przerwy, odpoczynku. :) Jesteśmy tylko ludźmi, nie maszynami. Przerwy są czasem wręcz konieczne i obowiązkowe - by potem wrócić ze zdwojoną siłą! :) Trzymam kciuki, żeby udało Ci się wszystko tak, jak chcesz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś już kiedyś tutaj przy okazji pomiarów wrzucałam także zdjęcia, ale przyznam szczerze, że dawno ich sobie nie robiłam :) Dobrze, że mi o tym przypomniałaś, bo sama jestem ciekawa, czy moje ciało jakoś się zmieniła. Na co dzień mimo wszystko człowiek tego nie zauważa i faktycznie dobrze jest właśnie w ten sposób dokumentować swoje postępy :)

      Usuń
  6. Oj tam oj tam - zima to naturalny czas na gromadzenie odrobiny tłuszczyku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu nie może być nam za zimno, kiedy temperatury spadną poniżej zera ;) No i o bikini można zapomnieć (chyba że ktoś lubi częste wypady na basen), więc mój tłuszczyk tak bardzo mnie nie martwi. Tym bardziej, że wracam do regularnego trenowania :)

      Usuń
  7. Ja to ostatnio jestem po tyłach z pomiarami wagi i obwodów :P u mnie ostatni semestr wręcz sprzyja aktywności, bo ostatnio to nie miałam za dużo do roboty :D Trzymam kciuki za inżynierkę i powrót na dobre tory :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mierzę się zdecydowanie rzadziej, niż kiedyś. Kiedyś starałam się robić to mniej więcej co miesiąc, teraz jak mi się przypomni... :D Mój semestr niestety był bardzo szalony, kompletnie nie myślałam w nim o treningach, ale wreszcie wracam :) Inżynierkę zaraz skończę i będę mogła cieszyć się chwilą spokoju :)

      Usuń
  8. Do wszystkiego dochodzi się małymi krokami, a czasem organizm domaga się dłuuuższej przerwy. U mnie też tak było, ale nie ma co narzekać, tylko przetrwać ten okres i cisnąć dalej. Efekt fajny, nie ważne, że pomału, ważne że cały czas idziesz do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim powtarzam sobie, że nie jestem zawodniczką bikini fitness i nie utrzymuję się ze sportu, więc w moim przypadku treningi mogą czasem zejść na dalszy plan, kiedy mam ważniejsze sprawy na głowie :) Nie wyobrażam sobie, bym mogła zawalić studia dlatego, że za wszelką cenę chciałabym trenować z taką intensywnością, jak w wakacje.
      Racja, do przodu przede wszystkim, wszystko w swoim tempie :)

      Usuń
  9. Fajnie, że nic nie przybyło a nawet trochę spadło tylko się cieszyć i działać dalej :) Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to, że spadło, średnio mnie cieszy, ponieważ wydaje mi się, że to moje mięśnie zniknęły, a tłuszczyku przybyło :D W każdym bądź razie mam dobre podstawy do dalszej pracy i cieszę się, że obwody nie wzrosły :) To dobry znak! :)

      Usuń
  10. Świetnie rozumiem Twój natłok obowiązków i fakt, że czasem naprawdę ciężko wszystko pogodzić i jeszcze zrobić trening, ale wierzę, że wrócisz szybko do formy, a nawet do jeszcze lepszej niż wcześniej :) niejedzenie słodyczy na pewno bardzo Ci pomogło i to pokazuje, że warto się pozbyć tego uzależnienia :)
    Powodzenia na treningu ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również wierzę, że szybko wrócę do formy :) I bardzo chciałabym, żeby była to forma jeszcze lepsza, niż kiedyś. Pomału, do przodu, tak właściwie, to nigdzie mi się nie spieszy, więc mogę cierpliwie czekać na efekty :)

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. COŚ tak ;) Zobaczymy, jak moje wymiary zareagują na niejedzenie słodyczy + treningi, skoro wreszcie będę ćwiczyć bardziej regularnie :)

      Usuń
    2. nie boisz się kuszenia ciastami w święta?:D

      Usuń
    3. Akurat na święta zamierzam sobie na coś słodkiego pozwolić, ponieważ właśnie do świąt trwa moje wyzwanie ;) Boję się, ale tego, że jak już skosztuję czegoś słodkiego, to rzucę się na słodycze jak głupia... Zobaczymy jednak, jak to będzie :)

      Usuń
  12. Ja tam fit-blogerką nie jestem, ale ostatnio coś we mnie pękło i wzięłam się w garść. Ćwiczę, dbam o to co jem - zobaczymy, na ile mi starczy determinacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo dobrze, że pękło :) Takich pęknięć oby jak najwięcej ;) Ja po Nowym Roku nieśmiało planuję jeszcze porządniej wciąż się za moją dietę.

      Usuń
  13. Ja dzisiaj się zważyłem 1 raz od jakichś 2 tygodni, byłem niemal pewien, że z 1-2kg przytyłem... a tu masa ciała stoi w miejscu. Wprawdzie chciałbym schudnąć, ale w tych okolicznościach i to mnie cieszy :-P. To jak widać nie tylko Twój efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkało nas bardzo miłe zaskoczenie :) Co zabawniejsze, zaczęłam ćwiczyć i waga poleciała w górę... Więc może odzyskuję pomału moje mięśnie :D

      Usuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.