Kwestia organizacji czasu wolnego

Przez ostatnie dwa semestry z powodu pewnych uczelnianych zawirowań miałam bardzo mało zajęć, a co za tym idzie, dysponowałam mnóstwem wolnego czasu. Już wtedy nie potrafiłam odpowiednio go zagospodarować i traciłam wiele cennych godzin na nicnierobienie, polegające na wykonywaniu czynności, które nie niosły ze sobą żadnych korzyści ani efektów, nie miały określonego celu, były za to niebotycznymi pożeraczami czasu. 


Teraz cierpię z powodu podobnego problemu, aczkolwiek większą część dnia mam zajętą wykładami oraz laboratoriami i nagle mój wolny czas, w porównaniu z tym, jak było jeszcze całkiem niedawno, straszliwie się skurczył. Wracam do domu i ani się obejrzę, a zaraz trzeba iść spać, by następnego dnia zerwać się z łóżka o wschodzie słońca i być przy tym w miarę przytomnym. Brzmi dramatycznie, ale mamy jeszcze taką porę roku, że słońce wyłania się zza horyzontu przed szóstą, więc teoretycznie wcale nie ma tak źle.
Tak, mam wrażenie, że mój wolny czas ucieka mi przez palce i wiem, że to tylko i wyłącznie kwestia słabej organizacji, bowiem jeśli mowa o obowiązkach związanych z uczelnią, bez najmniejszego problemu potrafię ze wszystkim wyrobić się w terminie, co więcej, zawsze rozkładam sobie pracę tak, by nie siedzieć całego dnia nad notatkami i znaleźć chwilę dla siebie. O dziwo, mam problem właśnie z wolnym czasem, choć z tego co mi wiadomo, w większości przypadków jest raczej na odwrót. 
Niektórzy lubią nicnierobienie. Ja, patrząc na to, co się dzieje, chyba też lubię. Ale mam milion pomysłów do zrealizowania, drugi milion postanowień i nie realizuję ich, bo nie potrafię się zorganizować. Banalny przykład. Chcę używać balsamów do ciała częściej, niż od święta, bo mojej skórze daleko do takiej nawilżonej. Kupiłam sobie też wcierkę do skóry głowy, chcąc nieco przyspieszyć porost włosów. I co? I zamiast wszystko to na spokojnie zrealizować sobie w nagrzanej po kąpieli łazience, ja często lecę się myć na ostatnią chwilę i chcąc wyrwać kilka dodatkowych minut snu, porzucam wszelkie postanowienia o pielęgnacji. Przykład naprawdę prosty, wręcz trywialny, ale w telegraficznym skrócie tak to właśnie wygląda i przekłada się na wiele innych, ważniejszych rzeczy, takich jak chociażby treningi i praca nad dietą. Stąd póki co moja fit droga jest strasznie wyboista i cholernie kręta, choć mogłoby się wydawać inaczej, skoro już prowadzę tego bloga. Być może niektórzy już zauważyli, że piszę tutaj głównie o sobie, zamiast dzielić się z Wami światłymi radami w kwestii fitnessu i odżywiania, piszę po prostu o sobie, bo póki co moja wiedza w tych tematach jest na tyle mała, że nie czuję się upoważniona do tego, by dawać rady innym. Skupię się raczej na tym, co dzieje się ze mną i jak brnę przez właśnie tą fit drogę, ale dość tej małej dygresji. 
Muszę popracować nad organizacją. A raczej, może muszę pokonać lenia, który przyczepił się do mnie niczym wstrętny pasożyt podczas tego okresu, kiedy uczelnia zbyt wiele ode mnie nie wymagała? Najprawdopodobniej najlepiej będzie zająć się jednym i drugim. Żeby było jasne, uwielbiam wszelkiego rodzaju kalendarze, a także sporządzanie list rzeczy do zrobienia, co podobno nieco ułatwia sprawę, ale uwierzcie mi, bez dobrych chęci i determinacji nawet najbardziej kolorowa i najstaranniej sporządzona lista nie pomoże, chociaż dla mnie samej jest to już jakiś motywator. Póki co mały, bo mały, ale jednak. Zresztą, jak wspominałam, z konkretnymi zadaniami do wykonania nie mam problemu. Bardziej chodzi o to, co wymyślę sobie "rekreacyjnie", a co nie jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. 

Tutaj mam pytanie do Was. Macie jakieś sprawdzone sposoby na poprawę organizacji? Na pewno macie, nie wierzę, że nie. Stąd gdybyście się nimi ze mną podzielili, byłabym naprawdę wdzięczna, gdyż bardzo, ale to bardzo chcę się wreszcie ogarnąć. Dość mam tracenia czasu. Chcę go wykorzystać tak, jak należy!

PS. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Nie spodziewałam się, że aż tyle się ich uzbiera, jesteście wspaniali!
PS2: Poszukiwania szablonu trwają. Kiedy już znajdę taki, który będzie jak najbardziej odpowiadał moim gustom, na pewno zdradzę Wam, skąd też go wytrzasnęłam. Póki co wybaczcie mi chaotyczny wygląd strony, ale blog under construction. 

21 komentarzy:

  1. Mam podobny problem.. W tym semestrze mam bardzo mało zajęć i całe dnie wolne. Wszystko u mnie kręci się wokół jedzenia i treningów i staram się już z samego rana zaplanować cały dzień: godziny posiłków i treningu. A co w międzyczasie? Nie mam pomysłu :/ czasem jakiś spacer albo zakupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety mam też problem z treningami. W ciągu dnia zawsze powtarzam sobie, że jest przecież jeszcze dużo czasu, a później niestety ten czas ucieka... Ale założyłam tego bloga po to, by nad sobą pracować, więc mam nadzieję, że za jakiś czas będe mogła pochwalić się postępami :)

      Usuń
  2. ja rozpisuję sobie plany treningowe na każdy miesiąc. ;) U mnie to działa. :) Karteczkę zawsze mam przy sobie i nie ma że się nie chce.:) Do tego mam kalendarz w któryam wpisuję rzeczy do zrobienia na dany dzień, tam też są wpisane ćwiczenia. :) I dobrze robią też w miarę możliwości stałe pory ćwiczeń. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wreszcie będę musiała przysiąść i zastanowić się nad porami treningów, oprócz crossfitu, na który chodzę już odruchowo i nie zastanawiam się, czy też mi się chce, czy może jednak nie ;) Przydałoby się jednak jeszcze dołożyć do niego jakieś domowe treningi, gdyż póki co aktywność dwa razy w tygodniu to zdecydowanie za mało, a ja przecież chcę niedługo pochwalić się Wam mniejszymi wymiarami ;)

      Usuń
  3. Ja szczerze mówiąc im większy mam zapieprz tym lepiej się organizuję :) Jakoś wtedy na wszystko starcza mi czasu, w ostatnim semestrze siedziałam non stop nad projektami i czasami było to 5 dni z rzędu dosłownie po 10-15 godzin, a dałam radę z ćwiczeniami. Przerwę miałam chyba na jakieś 1,5 miesiąca, kiedy naprawdę musiałam ponadrywać nocek i spałam po 2-3 godziny, a potem przyjechał mój chłopak i chcieliśmy spędzić razem sporo czasu :) Teraz mam inny problem, stosunkowo dużo wolnego czasu, bo laborki i ćwiczenia mam co dwa tygodnie, a co za tym idzie- rozluźnienie i brak motywacji do nauki i sprawozdań :/ zapowiedziane mam dwa kolokwia, a nie umiem usiąść na 5 minut i rozwiązać kilku zadań, o sprawkach nie mówiąc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kiedy mam zapieprz, potrafię się dobrze zorganizować. A raczej potrafiłam, bo kiedy czasy zapieprzu minęły, totalnie się rozleniwiłam i dzisiaj, kiedy już trzeba co nieco ogarnąć doskonale to widzę. Mam jednak nadzieję, że wzmożona ilość zajęć pomoże mi lepiej się zorganizować :)
      A co do nauki, mocno trzymam za Ciebie kciuki! Bo też nie ma zmiłuj i kiedyś trzeba będzie nad tym przysiąść.

      Usuń
    2. Ja jak na razie jeszcze nie mam źle, ale nauczenie się dwóch instrukcji na laborki w niedzielę to jest koszmar jakiś :D zawsze kończy się nauką w autobusie (Bogu dzięki mam dobrą pamięć i jestem w stanie w 10 minut się ogarnąć) :D Powodzenia !

      Usuń
    3. Na szczęście póki co mam tylko jedne laborki, na które trzeba się uczyć. Gorzej będzie, kiedy dojdzie jeszcze jeden dzień w tygodniu tychże samych laborek i trzeba będzie jakoś to ogarnąć... Tym bardziej, że zawsze jest kolokwium albo odpowiedź ustna, więc jednorazowe przeczytanie instrukcji nie wystarczy :D

      Usuń
  4. Warto nawet dzień wcześniej (jeśli nie da rady raz na tydzień czy miesiąc) rozpisać sobie plan dnia na kolejny dzień :) MI to zawsze pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też chyba będę musiała zrobić, żeby zapanować nad uciekającym mi przez palce czasem :)

      Usuń
  5. świetny blog bardzo mi się podoba! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny post, właśnie mam to samo - cały czas wypełniony wykładami, ćwiczeniami, a tu jeszcze pracować trzeba. Chyba najlepiej sobie wszystko rozpisać, chociaż wiem, że to nie takie łatwe, u mnie godziny niestety są ruchome (polecam studiowanie z Włochami, jak coś jest na 8, to przyjdź na 8:30, a nawet na 9 i pamiętaj, że jest siesta o 12) więc z doświadczenia wiem, że czasem coś się wpisze na np. 10 -12 a skończy się o 14 i cały plan w piach. Powodzenia z organizacją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siesta rzecz święta :) Rzeczywiście jednak prawdopodobnie najlepiej jest sobie wszystko rozpisać. Wydaje mi się, że takie "rzeczy do zrobienia" przeniesione z głowy na papier automatycznie stają się ważniejsze, a my sami czujemy się bardziej zobowiązani do ich wykonania.

      Usuń
  7. Ja mam zeszyt, w którym zapisuje co mam zrobić w konkretny dzień tygodnia + inne notatki. Na mnie działa, chociaż uważam, że też często mogłabym zrobić więcej niż robię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy mam rzeczy do zrobienia gdzieś zapisane, też szybciej udaje mi się je wykonać. Niemniej czasem jakoś i tak nie potrafię zebrać się w sobie i czas się marnuje...

      Usuń
  8. również zapisuję - w notesie, na karteczkach samoprzylepnych...Notes mam zawsze ze sobą w torbie, na wypadek gdybym zapomniała o czymś, a jakieś super-ważne rzeczy zapisuję na karteczkach samoprzylepnych i przyklejam w strategicznych miejscach mieszkania (lodówka:D, lustro, drzwi). Jakoś daję radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, jeśli później miałabym cały pokój w tych karteczkach samoprzylepnych...:D Ale ostatnio ściągnęłam sobie aplikację na telefon, gdzie można stworzyć sobie taką listę rzeczy do zrobienia, a że telefon zawsze mam przy sobie i często zaglądam, to też łatwiej mi pamiętać o tym, co konieczne do zrobienia :)

      Usuń
  9. Niestety ze mnie najlepszy motywator nie jest:/ Sama robię listy rzeczy do zrobienia w danym dniu/tygodniu, planuję wszystko bardzo dokładnie, a potem ja swoje, a życie swoje... Musimy się wziąć w garść i obiecać sobie, że codziennie min. 80% z listy zostanie wykonane :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio wróciłam z pracy, położyłam się na kanapie, włączyłam telewizję i... poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Bo w tym czasie mogłabym zrobić milion ciekawszych rzeczy - z półki "rekreacyjne". Wyjść gdzieś, książkę poczytać. A oglądając programy, które poziom mają gdzieś równo z dnem Rowu Mariańskiego to raczej niewiele zyskałam..

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.